5. PANDEMIA A MERIDIAN WĄTROBY – CYKL ARTYKUŁÓW MICHELA ODOULA

5. PANDEMIA A MERIDIAN WĄTROBY – CYKL ARTYKUŁÓW MICHELA ODOULA

Dotarliśmy do piątego tekstu z serii poświęconej analizie sytuacji przez pryzmat Tradycyjnej Medycyny Chińskiej. Piątym i ostatnim organem, o którym chciałbym dziś mówić, jest wątroba. Organ ten jest niezwykle istotny, tak  w medycynie zachodniej jak i w TMC (tych wszystkich, którzy nie znają TMC i jej koncepcji, odsyłam do mojego pierwszego tekstu o Płucach. Zawarłem w nim kilka podstawowych informacji z tego zakresu), ponieważ  włada on podstawami naszej egzystencji i naszą indywidualną świadomością.

Dlaczego zatem mówię o nim dopiero teraz? Jeśli mielibyśmy zastosować logikę cyklu karmiącego wg TMC (o którym wspomnę w kolejnym tekście), powinienem zacząć od niego. Wątroba rzeczywiście niesie energię Wiosny, początku. Wyjaśnię to w kolejnym artykule, który będzie stanowił zarazem syntezę pięciu poprzednich.

Wątroba według medycyny zachodniej

Wątroba jest największym organem naszego układu pokarmowego. Znamy ją głównie za sprawą jej funkcji wydzielania żółci, jej stanów chorobowych (zapalenie wątroby) lub patogenów (alkohol). Trzeba jednak wiedzieć, że wątroba pełni wiele innych ról w połączeniu z każdym z czterech pozostałych narządów ciała, o których wspominałem.

Oprócz tego ma jeszcze trzy inne funkcje. Po pierwsze oczyszcza organizm poprzez filtrację krwi (toksyny, „zużyte” leukocyty i czerwone krwinki ). Po drugie w niej dokonuje się synteza białek ,cholesterolu, trójglicerydów, itd. Jej trzecią funkcją jest magazynowanie krwi, glikogenu, etc.

Te trzy funkcje są niezwykle istotne, bo mają wpływ na właściwe odżywienie naszego ciała (metabolizm węglowodanów, lipidów i białek), na właściwy skład krwi (cholesterol, witaminy, płytki krwi, krwinki czerwone, etc.) i na właściwe uwalnianie koniecznego w danym momencie „paliwa” dla naszej aktywności fizycznej, a szczególności mięśniowej (uwalnianie glikogenu w postaci łatwo przyswajalnej glukozy, uwalnianie lipidów, krwi, etc.)

Widzimy zatem, że poprzez wszystkie swoje role, wątroba jest niezbędna dla równowagi i aktywności naszego ciała. W tym zakresie współpracuje z pozostałymi organami, o których mówiłem. Wraz z trzustką, dba o dobrą dystrybucję składników odżywczych i oczyszczanie zużytych białych i czerwonych krwinek. Wraz z nerkami uczestniczy w dobrym przyswajaniu witaminy D, witaminy transformowanej dzięki płucom i  zarządzanej przez nie biofotosyntezie w skórze. Wraz z sercem, ma wpływ na właściwy krwioobieg oraz na zmniejszenie ryzyka krwotoku dzięki zjawisku krzepnięcia krwi.

W tym miejscu rola wątroby staje się szczególnie interesująca. Ten organ „trawienny” ma ogromny wpływ na skład krwi, zwłaszcza poprzez gospodarkę proteinową i cholesterol. To wątroba jest odpowiedzialna za to, co nazywamy „hemostazą”. To z grubsza to, co pozwala koagulować krew, aby zatamować krwotok. Znamy tę funkcję za sprawą patologii, gdzie hemostaza jest  zaburzona, a mianowicie hemofilii.

W przypadku zranienia powodującego krwawienie, wątroba uruchamia to, co nazywamy hemostazą pierwotną. Jest to faza, w której dochodzi do łączenia się płytek w okolicy zranienia z włóknami kolagenowymi, co ma doprowadzić do „zaczopowania” rany. Jednocześnie wątroba wywołuje, podobnie jak serce, obkurczanie naczyń krwionośnych w okolicy zranienia, co ułatwia jeszcze bardziej zmniejszenie rany. Dalej następuje faza hemostazy wtórnej, w której wątroba wytwarza, dzięki zjawisku koagulacji, skrzep zamykający ranę. Krwawienie zostaje zatrzymane i  sytuacja wraca do normalności.

Krew, skurcze naczyń, skrzep, cholesterol, płytki krwi!  Mamy tu wszystkie elementy, których dotyka wirus.

Wątroba wg Tradycyjnej Medycyny Chińskiej

Oprócz funkcji fizjologicznych, o których mówiliśmy powyżej, wątroba jest uważana przez TMC za nasz generator energii. Daje impuls i rozmach. To ona określa naszą zdolność do ruszenia z miejsca, do zapoczątkowania działania, stąd ma w swej pieczy mięśnie, a w szczególności ich sprężystość. W jej gestii są również ścięgna – niezbędne dla ruchu, paznokcie – niezbędne do łapania i zaczepienia, oczy – niezbędne do postrzegania, precyzji ruchu i ich antycypacji przestrzennej.

Wątroba jest zatem według TMC rezerwą energii i potencjału działania. Przynależy do przemiany Drzewa i do Wiosny. To energia narodzin i odrodzenia. Daje energię życiową, kreatywność i wyobraźnię, to znaczy potencjał znajdywania rozwiązań.

Wątroba wraz z Płucami stanowi „Sing”, tzn. indywidualność, indywidualną świadomość każdego z nas. W tym znaczeniu stanowi element nabyty  naszej odporności, zdolności odpierania  ataków. O ile Płuca bronią nas poprzez świadomość terytorium, o tyle Wątroba robi to poprzez kwestię wizerunku. To ona odpowiada gniewem wobec bezzasadności lub niesprawiedliwości. To ona stanowi o indywidualnym odczuciu odpowiadającym na pytanie Ja: kim jestem?

Widzieliśmy wcześniej silny związek Wątroby i głównego nośnika życia – krwi. Uczestnicząc w tworzeniu jej składu, oczyszczając ją, Wątroba dopinguje do zapoczątkowania czegoś, do ruszenia z miejsca. Daje odwagę i siły do pójścia naprzód lub do podniesienia się po upadku. W tym celu jednak potrzebuje perspektywy, musi w coś wierzyć. Niestety, obecny kryzys i sposób, w jaki jest on zarządzany, mocno zachwiały tym wszystkim. Brak wizji przyszłości osłabia jej energię i może prowadzić do zwątpienia i zniechęcenia.

Jak sobie z tym poradzić, zwłaszcza nie mając przestrzeni, tak w sensie dosłownym, jak i w przenośni? Energia Wątroby jest intensywna i brutalna, i nie znosi zamknięcia. Wielu z nas, na początku, skompensowało to sobie poprzez ogromną kreatywność. Po pierwszym szoku, który wprawił wszystkich w osłupienie, widzieliśmy w sieci  eksplozję memów, tekstów, skeczy, piosenek, itd., które krążyły w necie niczym wirus  (no, proszę!). Ele z czasem ta strategia kompensacji się wyczerpuje. I tu pojawia się zagrożenie, bo wobec frustracji, bezzasadnych (lub postrzeganych jako takie) nakazów i zakazów, energia Wątroby „wybucha”. To nazywa się gniewem, który może być gwałtowny i destrukcyjny.  Przejawiało się to np. we wzroście przemocy domowej (o którym niewiele mówiły media…), a więc na terytorium osobistym. Ale co będzie dalej?…

Ludzie mają dziś absolutną potrzebę otwarcia się i perspektyw, aby ruszyć ponownie i wykorzystać w ten sposób energię Wątroby, co miałoby również konsekwencję fizyczną, w postaci zwiększonej odporności. To naprawdę pilne!

Kwarantanna niszczy energię Płuc, brutalność całej sytuacji, bolesne osamotnienie, zwłaszcza osób starszych, niszczy energię Serca, napędzająca lęk medialna histeria niszczy energię Nerek, prawdziwe tsunami materialne, zawodowe i finansowe niszczy energię Śledziony/Trzustki, chaotyczne zarządzanie kryzysem i brak perspektyw niszczą energię Wątroby…

To wszystko spada na nas z zewnątrz. Nie możemy już liczyć na to, że na „zewnątrz” znajdziemy rozwiązanie. Odpowiedzi musimy szukać w nas samych, musimy wziąć sprawy w swoje ręce i we własnym zakresie chronić się w miarę możliwości. Ochrona stanowi korzeń, z którego odrodzi się nowe.

Jak możemy zatem pomóc sobie i naszym bliskim?

Aromaterapia (fito-energetyka) proponuje prosty sposób: stosować przez tydzień, 2 do 3 razy dziennie, 2-3 krople mieszanki „Drzewo”:

90% oleju roślinnego (może być słonecznikowy) lub np. 90 kropli

6% aromatycznego olejku cedrowego (Cedrus Atlantica)***  albo np. 6 kropli

3% aromatycznego olejku rozmarynowego  (Rosmarinus off. verbenoniferum)*** albo np. 3 krople

1% aromatycznego olejku tymiankowego (Thymus vulgaris  thujanoliferum) albo np. 1 kropla

*** nie stosować u kobiet w ciąży i w przypadku nowotworów hormono-zależnych

Smarować na wierzchu stopy, od palucha po miejsce zgięcia w kostce, najpierw na prawej, potem lewej stopie.

Akupresura: Możemy również masować  1 raz dziennie, przez 3 dni, punkt 3W, który znajduje się na wierzchu stopy, w zagłębieniu pomiędzy pierwszą a drugą kością śródstopia (odchodzącymi od palucha i drugiego palca). Posuwając się w tym zagłębieniu śródstopia docieramy do punktu styku tych dwóch kości. Punkt 3W znajduje się dokładnie w tym miejscu. Robi się to przez 30 sekund, 3-krotnie, zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Zaczynamy od prawej stopy, potem robimy to samo na lewej.  Punkt ten „bierze w cugle” energię Wątroby, dając jej jednocześnie siłę spokoju i odnowy.

Homeopatia: działanie ogólne możemy uzyskać dzięki Lycopodium 9CH, który jest głównym środkiem homeopatycznym odnoszącym się do energii Wątroby i jej zaburzeń. Na poziomie fizycznym Lycopodium pomaga w problemach laryngologicznych (trudności z zabieraniem głosu),  w problemach trawiennych  (trudności w opanowaniu i strawieniu czegoś), w problemach skórnych (trudności w odpieraniu zewnętrznych ataków), w problemach dróg moczowych (trudności w usuwaniu wewnętrznych toksyn, tego, co nam szkodzi)… Na planie psychicznym Lycopodium łagodzi irytację czy wręcz nietolerancję wobec niepomyślnych sytuacji. Zwiększa zdolność zaakceptowania przeszkód i odbudowuje zdolność działania „swobodnego” i pełnego ufności. Znosi „walkę przeciw”, która jest wyczerpująca, na rzecz „walki o”, która uwalnia dając perspektywę. Lycopodium jest również pomocne przy spadku formy w końcu dnia (nadejście wieczora i nocy), bo rozrywa ciemne chmury i wpuszcza światło… przywracając zaufania do jutra.

Biorąc codziennie rano przez tydzień 3 granulki, a potem raz w tygodniu przez miesiąc, będziecie mogli zrównoważyć odpowiedź ciała i psyche. Lycopodium  „przemawia” do Wątroby i budzi w nas Wiosnę.

Medytacja

Proponuję tu medytację wybaczania. Dlaczego wybaczenie? Bo bez niego nic nowego nie może się zacząć. Jest ono wręcz istotą rezyliencji, czyli zdolności wyjścia z trudnej sytuacji silniejszym. To o to właśnie chodzi w tej medytacji wybaczania. To medytacja głębokiego, wewnętrznego spokoju, który przezwyciężą cierpienie, usuwając wszystko, co go karmi: urazy, żale, rozgoryczenie, żądzę zemsty, itd.

Wszelkie rany zadane naszemu istnieniu to potencjalne blizny, które, jeśli się dobrze nie zagoją, będą się jątrzyć, infekować i zatruwać duszę, która je nosi. Nie można cofnąć czasu. Jedyną rzeczą, na jaką mamy potencjalny wpływ, to to, co zrobimy z tą bolesną przeszłością tu i teraz. Obecny kryzys poturbował mocno nasze dusze, zranił serca, pokazał ciemną stronę niektórych z nas, jak nie tak jeszcze dawno w naszej historii…

Przetrzymując w sobie negatywne emocje, podtrzymujemy ciągły stan zapalny. Zraniło nas to, co się wydarzyło, ale również to, co dzieje się w nas nadal. Do nas należy właściwe opatrzenie tej rany, aby mogła się zagoić. Nikt tego nie może zrobić za nas.

Często mamy problem z wybaczeniem, bo myślimy, że oznacza ono zapomnienie. Wybaczyć nie znaczy jednak zapomnieć. Pamięć powinna jednak być na „właściwym” miejscu. To jak z blizną. Rana, gojąc się, zostawia ślad. A więc doświadczenie nie zostało wymazane. Zostało ukojone (zagojone). Czasem blizna staje się nawet „odznaką wojenną”, cielesnym orderem bohatera. Podobnie jak z gipsem, jaki dzieci noszą na złamanej kończynie, i który szybko pokrywa się wpisami kumpli, towarzyszy przygody, stając się powodem do dumy.

Zagojone rany nie oznaczają więc zapomnienia lecz są śladami, świadczącymi o pokonaniu trudów. Przezwyciężyliśmy je, mimo, że nie było łatwo, i teraz jesteśmy silniejsi i godni. Ciało dobrze nam to pokazuje. Złamana kość, zrastając się, staje się solidniejsza w miejscu złamania. Nazywa się to „konsolidacją”. Tak więc wybaczanie nas nie osłabia, przeciwnie: jesteśmy po nim mocniejsi. Nie oznacza słabości czy rezygnacji. Przeciwnie: jest znakiem siły i godności.

W tej medytacji odwołuję się do japońskiej sztuki zwanej Kintsuki (金継ぎ), co oznacza „złote połączenie”. Ta niezwykła dla nas sztuka polega na naprawianiu popękanej czy wręcz potłuczonej porcelany w taki sposób, aby wyeksponować spoinę niczym bliznę bohatera rannego w walce. W tym celu spojenie z glinki pokrywa się złotem. Dzięki temu porcelana „po przejściach” zyskuje na wartości.

Tak więc wyobrażam sobie porcelanowy przedmiot, która reprezentuje moje jestestwo, moją duszę. Widzę w niej pęknięcie, mniejsze lub większe, w zależności od moich przeżyć. Biorę ten przedmiot delikatnie (czyż nie jestem delikatną istotą, zasługującą na to, żeby się z nią obchodzić ostrożnie?) i ustawiam go na stoliku obrotowym, jaki mają rzeźbiarze, uszkodzoną stroną w moim kierunku. Przyglądam się mu i pozwalam pojawić się emocjom, jakie towarzyszyły zdarzeniu, które mnie zraniło. Odwracam się po miseczkę z białawą glinką i małą szpachelkę. Mieszam glinkę z odrobiną wody i delikatnie wypełniam szczelinę, nakładając po troszeczku uzdrawiającą glinkę. Czuję, jak mnie to stopniowo uspokaja. Brzegi rany (pęknięcia) nie są już chropowate, bo zostały wypełnione glinką, tą substancją pełną i tłustą, która wypełnia wszystko i wszystko absorbuje, niczym wielkoduszne serce, co przyjmuje wszystko. Za pomocą szpachelki wygładzam powierzchnię wewnątrz i na zewnątrz naprawionego miejsca. Odstawiam następnie pracę na jakiś czas, gojenie się tego wymaga. Wizualizuję wskazówki zegara przesuwające się o parę godzin do przodu. Powracam do pracy. Sięgam po książeczkę w delikatnej, przyjemnej w dotyku oprawie. Między jej miękkimi stronami schowane są płatki złota. Biorę następnie płaski pędzelek i ustawiam się naprzeciw naprawianej porcelany (moja zraniona dusza), za pomocą pędzelka chwytam płatek złota (miłość), który lekko drży, gdy go przenoszę. Przykładam go delikatnie do prawie już suchej, zaklejonej szczeliny. Płatek przyczepia się natychmiast do podłoża. Nanoszę go precyzyjnie łagodnymi przyłożeniami pędzla, aż pokryję całą długość szczeliny wypełnionej glinką. Potem szczotkuję ostrożnie cały obszar i wreszcie mogę podziwiać swoje dzieło. Jest piękne i wyjątkowe. Nikt nigdy nie będzie miał identycznej porcelany z taką samą dekoracją. Czuję głęboki spokój. Pęknięcie nie jest już wspomnieniem cierpienia. To piękny ślad doświadczenia uszlachetnionego za sprawą wybaczenia. A tym, kto został w ten sposób wzbogacony, jestem ja sam.

To jeszcze nie koniec medytacji. Po docenieniu wyniku mej pracy, kończę ją, zbierając skrawki płatków złota. Są one bowiem cennymi drobinkami miłości, którym winienem szacunek, a zarazem środkiem ułatwiającym gojenie, który będę mógł użyć w przyszłości.

Praktykujcie tę medytację, każdorazowo, gdy to  możliwe i zawsze gdy czujecie taką potrzebę. Jest odpowiedzią na egzystencjalne rany, na wszystkie te bolesne chwile, których powinniśmy się pozbyć.

Michel Odoul

Zdjęcie: Teresa Hwang dla Pixabay

Podaj dalej
Brak komentarzy

Dodaj Komentarz